Usytuowany jest niemal w środku kraju

Cudzoziemskie przeboje w repertuarze miejscowych solistów i zespołów trafiają się dość rzadko; ogromne powodzenie np. Highway Star (z repertuaru Deep Purple) i Heli Raiser (z repertuaru Sweet) w wykonaniu Die Puhdys oraz Get Down (przebój Gilberta 0’Sullivana) lub Power to Ali Our Friends (przebój Cliffa Richarda) w wersji Franka Schobla — to przysłowiowe wyjątki potwierdzające ową regułę. Nie znaczy to, że NRD odcina się od muzyki obcej: takiemu twierdzeniu przeczy choćby katalog longplayów firmy fonograficznej Amiga, w którym znajdziemy bardzo udane płyty The Beatles, Raya Charlesa (już w 1966 r.l), Jimiego Hen- drixa, Miriam Makeby, że nie wspomnę o wykonawcach socjalistycznych. Trzeba pamiętać, że specyficzna sytuacja administracyjna i polityczna NRD — Berlin Zachodni usytuowany jest niemal w środku kraju — ma decydujący wpływ na kulturę, a więc i na muzykę republiki. Możliwość oglądania w telewizorach programów nie tylko zachodnioberlińskich, lecz również zachodnioniemieckich (i innych; np. w 1973 r. transmisji satelitarnego show Presleya) zmusza miejscowych działaczy kulturalnych do takiego sterowania repertuarem swoich gwiazd, trasami koncertowymi zapraszanych gości, regulaminem i nagrodami festiwali, wreszcie programem radiowym i telewizyjnym, żeby publiczność (melomani) NRD nie tylko nie stawała przed wyborem „my czy tamci?”, lecz świadomie decydowała się na to, co jej oferuje krajowy producent i mecenas. Wywodzące się z tej samej tradycji, choć w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych obce sobie i wrogie, ostatnio kultury (a przynajmniej muzyka rozrywkowa) NRD i RFN zbliżyły się do siebie. Zbliżyły się tak dalece, że wielu wykonawców „ze Wschodu” ma stałe kontrakty artystyczne „na Zachodzie”, a ich nagrane w NRD, lecz wydane w RFN płyty zaczynają się liczyć nawet w zestawieniach dwutygodnika „Der Musikmarkt”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *