Tradycje dwudziestolecia
Oczywiście, nieprędko niektórzy zachodnioniemieccy krytycy muzyczni pozbędą się uprzedzeń w rodzaju takich, jakie sterowały duszą, umysłem i ręką piszącego następujące słowa: „Nawet utalentowani piosenkarze i piosenkarki działający po «tamtej stronie» czynią to z trudnością, bowiem ciągle muszą mieć «świadomość klasową», tryskać entuzjazmem dla «pracy socjalistycznej», wiedząc przy tym, iż muszą wyrosnąć ponad «doskonałość kapitalistycznego przemysłu rozrywkowego». Dla każdego, kto widzi swoje powołanie w sztuce, wręcz niemożliwe jest poddanie się reżimowi, ideologii lub jakimkolwiek ograniczeniom. Dlatego też trudno oceniać potencjał twórczy naszych kolegów, autorów i wykonawców stamtąd, którzy muszą być wierni hasłom takim, jak «kolektyw», «rewolu- cyjność», «socjalistyczny realizm» i podobnym”.
Ów tekst czyta się zupełnie tak samo, jak cytowane już recenzje z lat pięćdziesiątych. Tekst jest prawdziwy — zaręczam. Myślenie również. Na szczęście czas podobnego myślenia, odczuwania i pisania już minął, chyba na zawsze. Pozwala to dostrzec i kultywować tradycje kulturalne dwudziestolecia międzywojennego. Trudno przedwojennych twórców i artystów dzielić na „tych z RFN” i „innych”, pewne jest wszakże, iż są wśród nich tacy, do których szczególnie chętnie przyznają się dzisiejsi mieszkańcy Niemieckiej Republiki Demokratycznej. To przede wszystkim Bertolt Brecht i Kurt Weill, a obok nich Kästner, Klabund, Wedekind i Tucholsky. Wśród średniej generacji znajdziemy takie nazwiska artystów, jak Preissler, Deicke i Kunert, a także Kahlau, Hacks i Gerlach. W 1966 r. wydawnictwo Neues Leben w Berlinie opublikowało zbiór 79 songów i piosenek, będący swego rodzaju manifestem ówczesnej młodszej generacji twórców i pieśniarzy NRD.