Muzyka dla mas
„Kiedy w 1949 r. odbywały się pierwsze, założycielskie i organizacyjne zebrania Związku Muzyków Węgierskich — okazało się, że liczba kompozytorów z kwalifikacjami, nie tylko w porównaniu z kompozytorami tzw. muzyki poważnej, ale w ogóle, jest nader mała. Ktoś nie bez ironii zauważył, że liczby członków oddziałów muzyki «lekkiej» i «poważnej» mają się do siebie w odwrotnej proporcji niż liczby obrazujące liczebność publiczności interesującej się tymi rodzajami muzyki. Po 25 latach sytuacja zmieniła się o tyle, że zwolenników muzyki rozrywkowej przybyło, a wspomniane «oddziały» — w ogóle przestały istnieć. Tak zwana muzyka rozrywkowa (określenie to niezbyt szczęśliwe) jest domenę niewielkiej grupy kwalifikowanych kompozytorów i fakt ten nie sprzyja wysokiemu poziomowi naszych produkcji. Co to są za utwory? Wierne naśladownictwa starej muzyki «salonowej», pieśni, różnorodna muzyka programowa, utwory dla solistów, wszystko to w popularnych tonacjach, w lekkiej do przyjęcia formie, z mało skomplikowaną fakturą, w instrumentacji brzmiącej współcześnie — wszystko wedle typowych kanonów muzyki lekkiej. Różne instytucje (przede wszystkim radio) starają się dość energicznie inspirować twórców muzyki lekkiej; od czasu do czasu organizuje się koncerty popularne, ale zainteresowanie nimi jest dość małe. W przeciwieństwie do renomowanych kompozytorów — rosnące pokolenie młodych twórców (chociaż można tu mówić raczej o dwu-trzech nazwiskach) nie wstydzi się tworzyć muzykę lekką dla masowej publiczności. Na szczęście w konserwatoriach nie uważa się, że przyszły kompozytor, który interesuje się lekką muzyką, popełnia ciężki grzech. Znam takiego studenta-kompozytora, który studiuje po to, aby w przyszłości tworzyć «kawałki» popularne, dla masowego odbiorcy węgierskiego. Znam też innego studenta, którego pracą dyplomową był musical, wystawiony przez Operetkę w Budapeszcie, a komisja egzaminacyjna — składająca się z profesorów — siedziała nie za stołem, tylko na sali teatralnej!”