Gdyby rannym słonkiem
Orkiestra nasza „jest bardzo niekompletna. — Fagotu ani zapachu, oboi jeden, a drugi (secundo) klarnet tak sfałszowany, że wolałbym raczej, ażeby wcale nie egzystował. Waltornie arcysłabe, trąby jeszcze słabsze, za to puzan (sic!) grzmi za wszystkich. Kotły są doskonałe, ale kotlisty nie mamy. — Kwartet więcej niż mierny…” Oto jak scharakteryzował Moniuszko orkiestrę wileńską. „Znając onej niebezpieczeństwa — pisze dalej pan Stanisław — żegluję ostrożnie i jakoś mi się udaje. ■— (…) jeszcze mam w zysku dobre słowo: co by to było przy dobrym wykonaniu”ł. Z niemałymi, jak widać, trudnościami borykać się musiał kompozytor, instrumentując w 1847 roku pierwszą wersję swojej Halki. Nic też dziwnego, że pomyślana na orkiestrę wileńską partytura musiała ulec poważnym przeróbkom, kiedy dziesięć lat później przyszło Moniuszce przygotowywać Halkę do wystawienia w Teatrze Wielkim w Warszawie. „Partytury pisanej owego czasu wyrzekam się zupełnie — zwierzał się Sikorskiemu w 1857 roku — nie co do myśli, bo dźwięki pozostały co do nuty; tylko że w nowem przerobieniu zyskały na postę- pującem kompozytora doświadczeniu” \