Magdalena abakanowicz tłum
Mniej więcej od 1851 r. amerykańskie minstrel shows zaczęły cieszyć się powodzeniem również w Europie zachodniej. Do Rosji dotarły razem z cyrkami i teatrami, najczęściej odwiedzając Petersburg. Murzyńskich Fisk Jubilee Singers stolica przyjęła w 1873 r. z niebywałym entuzjazmem. Nikt w Rosji nie znał wówczas słowa „jazz”, nikomu występy studenckiej trupy nie kojarzyły się zresztą z muzyką nowoczesną: po prostu sądzono, iż taka właśnie jest amerykańska muzyka… ludowa. Co by o nich nie sądzić, Fisk Jubilee Singers otworzyli furtkę, przez którą coraz tłumniej zaczęły wciskać się do uszu rosyjskich melomanów: tango argentyńskie, fokstrot, one-step, cake-walk, shimmy i inne „tańce amerykańskie” (jak je zapowiadano na afiszach rozmaitych przedstawień). Początek XX w. (zwłaszcza drugie dziesięciolecie) przyniósł żywe zainteresowanie repertuarem autentycznie amerykańskim; jako pierwszy zdobył powodzenie przebój Sheltona Brooksa Some of These Days z 1910 r. (do Petersburga, a następnie do Moskwy i Odessy dotarł w tym samym roku, w anonimowym wykonaniu wydany na płytach przez firmy Zonofon i Piszuszczij Amur). Równie szybko dotarł do Rosji Alexander’s Ragtime Band Irvinga Berlina z 1911 r., chętnie grywany przez rozmaite orkiestry dęte, szczególnie popularny na… Wołyniu. Wielką karierę zaczął robić saksofon, na którym próbowali grywać muzycy symfoniczni (!), zwłaszcza ci z orkiestry carskiej.