Ceniona muzyka rumuńska
Był to czas, kiedy o rumuńskiej muzyce rozrywkowej wiedziano sporo ceniono ją bardzo wysoko. Od 1930 r. datuje się popularność Hora staccato Sile Dinicu — popisowego numeru wszystkich skrzypków, z Jaschą Heifetzem na czele (wykonanie z 1959 r.). Siedem lat później Richard Stein (urodzony 13 lipca 1909 r. w Romenie) skomponował Sanie cuzur- gâlâi— utwór, którego powikłana kariera nie ma sobie równej. Popularny w Rumunii w dwu konkurencyjnych wersjach (Silviana Fiorina i Petre Ale- xandru), po wojnie zainteresował wykonawców zachodnioeuropejskich: pierwsza sięgnęła poń Édith Piaf, lansując go we Francji pt. Johnny tu n’es pas un ange. Mniej więcej w tym samym czasie rumuńską piosenkę włączył do swego repertuaru amerykański gitarzysta Les Paul (jako Johnny Is the Boy For Me), dzięki któremu trafiła do Polski, śpiewana ze słowami Johnny oczy ma niebieskie. W 1955 r. zawędrowała do Jugosławii i… powróciła do ojczyzny, uznana za utwór ludowy. Włączyła ją do swego repertuaru folkowa piosenkarka Maria Lâtàreîu, śpiewając Sanie cuzurgàlâiz zupełnie nowym tekstem. Gdy okazało się, że ten w każdym dźwięku rumuński przebój ma swego kompozytora, który na dodatek żyje piosenka na stałe zagościła w repertuarze wielu wykonawców, zwłaszcza piosenkarek, m.in. Mariny Voiki i Angeli Similei. Świat usłyszał ją jeszcze raz w 1980 r., jako podkład muzyczny ćwiczeń słynnej rumuńskiej gimnastyczki Emilii Eberle. Gwoli ścisłości historycznej dodam, iż Rumunia szczyci się jeszcze jednym międzynarodowym przebojem — Flamingo Teda Gronyi (korepetytora fortepianu w stołecznym konserwatorium), od 1952 r. w repertuarze sławnego alcisty Earla Bostica i jego orkiestry. W połowie lat pięćdziesiątych Polskie Radio i tygodnik młodzieżowy „Dookoła Świata” skutecznie lansowały bardzo zabawną Marynikę Henry’ego Malineau — u nas przebój Mirosławy Krajewskiej, w Rumunii wylansowany przez Lucky Marinescu.