Kaprys
„Wcześnie udałem się na salę koncertową, aby zdobyć sobie dobre miejsce. Przy kasie siedział niezmiernie blady człowiek o wyrazistych rysach twarzy, kruczych włosach, które w długich, naturalnych pierścieniach spadały mu na ramiona. Na stole przed nim stały dwa talerze napełnione drobniejszymi i większymi sztukami monet, kilka zeszytów nut oraz skrzypce w pudle. Kim by mógł być ów człowiek w czarnym fraku, zwieszającym się z całym zaniedbaniem i w białej chustce, niedbale zawiązanej na szyi, nie miałem pojęcia (…)
Nagle wstał, w jednej ręce trzymał skrzypce, a w drugiej klucz, którym zamknął drzwi wchodowe, następnie wsunąwszy go do kieszeni, przecisnął się przez tłum z uniesionymi nad głową skrzypcami aż do estrady. Stanąwszy, ukłonił się nieznacznie i dał orkiestrze znak rozpoczęcia pierwszej frazy koncertu. A więc to był on sam: Nicolo Paganini! A utworem, który odegrał, był ów słynny później w całym muzykalnym świecie Wielki Koncert Es-dur…” \ Tymi słowy opowiada o swym pierwszym spotkaniu z Paganinim skrzypek polski Karol Lipiński (1790—1861), uważany zresztą później za jednego z głównych rywali włoskiego wirtuoza. Anegdota głosi, iż zapytano kiedyś, nieco prowokacyjnie, Paganiniego, kogo uważa za największego skrzypka w Europie.