Publiczny koncert
Rangę artystyczną Małej suity natychmiast ocenił Grzegorz Fitelberg. Już zimą 1950/1951 wykonał ją na publicznym koncercie Wielkiej Orkiestry Symfonicznej PR w Katowicach, umieszczając w programie między Uwerturą Webera i Koncertem Czajkowskiego. Nic też dziwnego, że utwór zabrzmiał „delikatnie jak brzęczenie komara” (określenie Witolda Lutosławskiego). Toteż Fitelberg począł namawiać kompozytora do opracowania wersji symfonicznej. Jakoż niebawem taka partytura na dużą orkiestrę powstała1 i pod batutą tego samego dyrygenta wykonana została przez WOSPR, w pierwszym etapie I Festiwalu Muzyki Polskiej, w Warszawie, w sali Romy, 21 kwietnia 1951, tym razem między Epizodem na maskaradzie Karłowicza, a II Symfonią Szymanowskiego. A że niedługo potem przyjechał na gościnne występy do Warszawy wielki dyrygent niemiecki Hermann Abendroth, mieliśmy z kolei okazję do wysłuchania Małej suity pomiędzy Symfonią g-moll KV 550 Mozarta a VII Symfonią A-dur Beethovena! Miejsce Małej suity znajduje się nieco na uboczu głównego nurtu twórczości Lutosławskiego, pośród utworów użytkowych, czy — jak je sam kompozytor nazywa — „funkcjonalnych”. Ich funkcją było po prostu… zarabianie na utrzymanie autora. W tym okresie Lutosławski wydzielać musiał znaczną część czasu na pisanie piosenek dziecięcych, ilustracji muzycznych do słuchowisk radiowych, czy też wreszcie muzyki teatralnej. Takim właśnie utworem „na zamówienie” była także Mała suita. I wcale jej to nie deprecjonuje. Światowa literatura muzyczna zna wiele przykładów arcydzieł, które w podobny sposób się narodziły, by wymienić choćby Eine kleine Naćhtmusik Mozarta.