Złoty Słowik z Pragi
Jednym ze „znanych tylko nielicznym” był przed laty Kareł Gott (urodzony 14 lipca 1939 r. w Pilźnie), który dziś zajmuje w swoim kraju pozycję podobną do tej, którą u nas zajął już dawno Czesław Niemen: jest gwiazdą numer 1 męskiej wokalistyki i… nie ma sobie równych. Matuśka, Zbirka, NeckśF — wszyscy dobrze znani polskiej publiczności z estrad, filmu i radia — to znakomici wykonawcy, ale Gott? Nie, brak tu jakiejkolwiek płaszczyzny do porównań: oni mają głos i talent, on „bije ich na głowę” czymś o wiele ważniejszym — własnym, niemożliwym do podrobienia stylem. To istny kameleon piosenki: dramatyczny w songu Maria z West Side Story, liryczny i aksamitny w Adagio Albinoniego, swobodny i rozbawiony w piosenkach Ladislava Śtaidla, dynamiczny w starych rock and rollach. Debiutował w 1959 r. w konkursie „Szukamy nowych talentów”. Publiczności podobał się, ale jakoś nie zyskał uznania jury. Mimo to zdecydował się zająć piosenką profesjonalnie: podpisał umowę na występy w lokalu rozrywkowym o nie najlepszej reputacji. Tam zwrócił nań uwagę Konstanty Karenin — znany pedagog śpiewu, uczeń słynnego Fiodora Szalapina. Studia u Karenina trwały pięć lat; umiejętności, jakie Gott wtedy zdobył, szybko owocują w kolejnych piosenkach. Swój pierwszy przebój, Sśnś, śpiewał w praskim teatrze rozrywkowym „Semafor” w 1963 r. W następnym roku występował w znanym i u nas filmie muzycznym Gdyby tysiąc klarnetów, w 1965 r. związał się z teatrem „Apollo”. Jako kompozytor zadebiutował utworem Isabella. Wystawiany rok później w „Apollo” program Neśpory stał się sensacją sezonu, a Gott zbierał laury za kolejne przeboje (Oći ma snśhem zavśtś, Tśm, kśm chodi vftrspśt, C’est la vie, Bum, bum, bum w duecie w Karelem Hślką, Proć ptści zpivaji, Mam tś rśd vie neż driv, Ćśs ruźi) i — nie mniej popularne — czeskie wersje znanych szlagierów zagranicznych (My World, Crying Time, There’s a Kind of Hush, I’ve Got a House to Talk In, po latach Mammy Blue, Rivers of Babylon, Memory).