„Złota” Bułgaria
W porównaniu z Czechosłowacją Bułgaria prezentuje się (pod względem muzyki rozrywkowej) raczej ubogo, a i przemysł muzyczny ma skromniejszy, bez takiego, jak nad Wełtawą, rozmachu: tylko jedna firma płytowa Bałkanton, jeden festiwal piosenki, zagranicznych sukcesów niewiele, krajowa konkurencja — także nieduża. To, co w Czechosłowacji jest faktem dokonanym, w Bułgarii dopiero czeka na „odkrycie”. Tak, jak turystyka: jeszcze ileś lat temu niedoceniana, dziś przynosi niebagatelne dochody. Przebojem-wizytówką muzycznej Bułgarii jest słynny Arlekino, skomponowany w 1960 r. przez Emila Dymitrowa, popularny za granicą dzięki… festiwalowi sopockiemu. Była to wówczas jedyna ważna i licząca się impreza piosenkarska w krajach socjalistycznych. Kompozytor, który wystąpił w Dniu Międzynarodowym „Sopotu ’62”, chyba został skrzywdzony przez jurorów, którzy przyznali mu III nagrodę (ex aequo z czeską piosenką Hany Hegerovej) za „wartość utworu”. Na Arlekinie poznała się dopiero publiczność; był u nas popularny również w wykonaniu Jerzego Połomskiego, powrócił dopiero w 1976 r. — we wspaniałej, niepowtarzalnej interpretacji Ałły Pugaczowej. Rok wcześniej radziecka artystka bezapelacyjnie zdobyła Grand Prix w konkursie na interpretację piosenki bułgarskiej — oczywiście, na festiwalu „Złoty Orfeusz” w Słonecznym Brzegu. Najgłośniej z jurorów klaskał kompozytor Arlekina, Dymitrow.