Music-hall w stylu…. rock
Może to trochę złośliwe określenie, ale tak rzeczywiście jest: dwa ekstrema wyznaczające rumuńską muzykę rozrywkową to właśnie music-hall i rock, jedno i drugie w niezłym, więcej niż poprawnym wydaniu. Rumuńska muzyka rozrywkowa jest w naszym kraju raczej mało znana, na polskie listy przebojów nagrania stamtąd nie trafiają prawie nigdy. Kilkakrotnie próby wprowadzenia tej muzyki na nasz rynek spełzły na niczym: zespół Phoenix, który wystąpił na festiwalu „Sopot ’73”, przedstawił mało interesujące własne opracowanie rumuńskiej muzyki ludowej, kolejni uczestnicy koncertów Międzynarodowej Wiosny Estradowej również nie zachęcali naszej publiczności do bliższego kontaktu z rumuńską pop musie — prezentowali niewydarzoną hybrydę music-hallu, operetki i teatru muzycznego, wszystko to udziwnione, przesłodzone, niestrawne. To fakt, że muzyczne gusty Polaków i Rumunów znacznie się różnią, przynajmniej w przypadku tego gatunku rozrywki. To, co u nas krytykuje się jako wykwit złego smaku, publiczność rumuńska oklaskuje z wielkim aplauzem. Choćby najlepsze — grupy rockowe nie są tam w stanie zagrozić popularności music-hallu. Wystawiany zawsze z pompą i przepychem, prezentowany w największych miastach kraju, bije rekordy powodzenia. Le Navire de temps, Grand Music-Hall, Des Balkans en Orient— na ogół zatytułowane z francuska, programy te wystrój mają zwykle orientalny i zawierają klasyczne numery variétés: tancerki, akrobaci, żonglerzy, prestidigitatorzy i pseudofolklor całego świata. Wszystkie te „komponenty” poprzedzielane są występami wokalistów: są to często czołowi artyści (Lucky Marinescu, Margareta Pîslaru, Corina Chiriac, Do- ina Badea, Mihaela Mihai, Marina Voica, Aurelian Andreescu, Mihai Con- stantinescu, Dan Spataru).