A jednak talentu i umiejętności starczyło temu wykonawcy nie na długo

W 1978 r. w plebiscytach popularności wyprzedził go Walter, rok później na różnego rodzaju listach przebojów królował Peter Albert, a za nim Muck (czyli Hartmut Schulze-Gerlach) z Chóru Gerda Michaelisa. Podobnie było w następnych latach, kiedy Schöblowi przybył jeszcze jeden konkurent — swingujący, rockowy, ambitny i pomysłowy Reinhard Łakomy. Zważywszy, że już wcześniej przewyższył on Piosenkarza Nr 1 muzykalnością i pracowitością, i że publiczności w gruncie rzeczy znudził się ten typ śpiewaka estradowego — nie zdziwi nagły i bolesny upadek Franka Schöbla. Cóż, z wysokiego konia… Doszło nawet do tego, że pewien krytyk muzyczny pozwolił sobie na następującą ocenę artysty: „Jeśli naśladuje Karela Gotta, to oryginał czeski jest dlań wzorcem niedościgłym, jeśli zaś w tym, co robi, jest oryginalny, to — niestety — niewiele ma do pokazania”.
Prawdę mówiąc — mało który z konkurentów Franka Schöbla umiał zaprezentować coś nowego: Jürgen Walter był przez długi czas prezenterem estradowo-telewizyjnym, jako piosenkarz zachował tak łubiany przez panie „czar i wdzięk”, a że umiał wysnuć wnioski z błędów swego poprzednika, więc… jakoś mu się wiedzie; Peter Albert, Hans-Jürgen Beyer, Michael Hansen i Andreas Holm to „etatowi festiwalowicze”, wiadomo więc, jaki reprezentują styl, poziom i repertuar. Trudno do tej kategorii zaliczyć Reinharda Łakomego i Holgera Biegego: choć uważani za solistów-wokalistów i tak klasyfikowani, reprezentują przecież muzykę rockową.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *