Ktoś wymyślił dni poezji
Od 1955 r. głośno poczęto wołać o poezję. Poeci stali się potrzebni, modni. Okudżawa-poeta był uważany za „brata” Wozniesienskiego i Jewtuszenki, Okudżawa-śpiewak przypominał kalifornijskich rockmanów i przedstawicieli muzyki folk, chociaż starsi słuchacze byli zdania, że w jego śpiewie jest wiele z tradycji Lidii Klemento- wej i doświadczeń Nowełły Matwiejewej. Wszystkich bez wyjątku porywał Okudżawa swoją naturalnością i bezpośredniością, jego odbrązowiona poezja chwytała za serce. Był jak Brel, jak Brassens, jak Bśart, ale był zarazem inny, cieplejszy, mniej drapieżny. Jego folklor nie odkrywa nam pochodzenia Okudżawy, pół-Ormianina, pół-Gruzina: artysta czuje się moskwianinem, jego sztuka jest… po prostu radziecka. Tak, jak radziecki był styl Leonida Utiosowa i Marka Bernesa. „Radzieckość” Okudżawy jest mimo wszystko inna, co dostrzegli jego rodacy; poznała się na niej również zagranica. W przedmowie do zbioru jego poezji, wydanego w 1967 r. w RFN, czytamy: „Jego powodzenie u młodzieży polega przede wszystkim na tym, że nie podejmuje tematów narzucanych z góry, patriotyzm i robotniczy zapał rozumie zupełnie inaczej niż władza. Tak poważne tematy Okudżawa traktuje z przymrużeniem oka, opowiada o nich «na wesoło». Przykładów takiej postawy politycznej artysty jest wiele. Choćby piosenka wykpiwająca napis w moskiewskim metrze: «Proszę stać z prawej strony, a trzymać się lewej». Albo piosenka o «papierowym żołnierzu», który w dążeniu do odmiany świata idzie prosto w ogień, zapominając, że cały jest z papieru. Baczny obserwator życia codziennego, Okudżawa śpiewa piosenkę o ostatnim trolejbusie, który, dobroduszny i małomówny, jak «gałganiarz» zbiera zapóźnionych przechodniów i odwozi ich do domów”.